Zamek AngerNar Forum Index
->
Opowiadania
Post a reply
Username
Subject
Message body
Emoticons
View more Emoticons
Font colour:
Default
Dark Red
Red
Orange
Brown
Yellow
Green
Olive
Cyan
Blue
Dark Blue
Indigo
Violet
White
Black
Font size:
Tiny
Small
Normal
Large
Huge
Close Tags
Options
HTML is
ON
BBCode
is
ON
Smilies are
ON
Disable HTML in this post
Disable BBCode in this post
Disable Smilies in this post
Confirmation code: *
All times are GMT + 1 Hour
Jump to:
Select a forum
Forum glowne
----------------
AngerNar - ZelaznyPlomien
Podzamcze - Castleground
Gosciniec
Ogolne
Gościenic (Archiwum)
Klan
----------------
Opowiadania
Topic review
Author
Message
GM_online_0
Posted: Wed 19:59, 09 May 2007
Post subject: Berthold z Oren Tom I jego przygód
Czlek krępej postury zakuty w zbroje czoło mokre od potu przetarł dłonia opancerzona w rekawice z kolczej siatki w stronach Oren zwaną przez wielu "kolczugą". Rozejrzał się na boki i cofając się powoli do tyłu wpatrywał się w gęsta mgłę która na bagna zapadła niczym opończa. Brodząc Po pas w bagnie stąpał w tył i nasłuchiwał rozgładając się uważnie. "To raczej nie była Żaba. Raczej też nie i Wąż. Nic tak nie syczy jak to com słyszał. Co Kolwiek się w mą stronę zbliża nie ulękne się i nie ucieknę. Jestem Rycerzem z Oren nie lękam się śmierci." W myślach powtarzał wciąż ostatnie slowa starając sobie dodać otuchy. Swą Halabardę Mocniej w dłoniach ścisnął z taką siła aż dało się słyszeć dzwięk napinanej Kolczugi. Po kilku krokach poczuł uderzenie w plecy. A raczej jak w coś uderzył. Obrócił się gwałtownie nabierakjąc zamachu lecz po chwili cios zatrzymał. Jego Brązowe Oczy wpatrywały się w stary Konar drzewa. Rozejrzał się jeszcze raz i z ulgą odetchnął. Jednak w chwilę pożniej jego uwagę przykuło pluśnięcie wody i głośny syk. Odwrócil się ponownie i plecami do starego konara przywarł. Spogłądał w gęsta mgłę starając sie ocenić skąd nadejdzie to coś lub ten ktoś co takie dzwięki wydawał. Nagłe coś zasyczałó głosno. Głośny plusk wody. Mężczyzna odskoczył w bok od drzewa. Bestia w powietrze się wzbiła wyskakując z wody i ostrzem miecza w Konar uderzyła wbijając ostrze na kilka centymetrów. Postać ta wyciągneła bez proplemu ostrze z wielką szybkościa ustawiła sie w pozycji gotowej do ataku i syczała głośno. Wpatrywała się czarnymi ślepiami w męża w zbroje odzianego. Mierzyła go wzrokiem od stóp do głowy jak by go oceniała.
Olbrzymia postać wzrostu rosłego człeka. Pokryta pancernymi łuskami koloru niebieskawo szarawego z długim pyskiem z których kły pożółkłe wystawały. Przy każdym jej oddechu z nozdrzy wylatywała chmura białej pary. Z tyłu dało się dostrzec ogon wystający z wody zakończony ostrym szpicem. W dłoni trzymała krótkie lecz wykonane z grubej stali zardzewiałe i zakrzywione ostrze. Gdy obie postacie wpatrywały się w siebie czekając na reakcje drugiej mąż usłyszał głośne pluskanie wody za sobą. Odwrócił się tak szybko jak tylko mógł i swą halabardą odruchowo zamach wziął. Gdy się odwracał dostrzegł postać w locie i jej miecz na jego łeb lecący. Zamknął oczy. Ułamek sekundy póżniej poczuł jak ręce zatrzymują mu się w zamachu. Był pewien iż trafił ostrzem toporzyska od Halabardy w lecącą istote. Na jego Kolczą zbroję trysneła ciepła ciecz. Oczy szybko rozwarł i dostrzegł istote opadającą w wodę trzymającą się kurczowo za brzuch z którego wypływały wnetrzności. Echem po bagnach rozniósł sie donośny przerażliwy pisk lecz po chwili zamilkł na zawsze. Człek pochylony z halabardą której ostrze było pokryte posoką przeniósł ciężar ciała na przednią nogę i wykonał zamach halabardą wykonując jednocześnie obrót. Jednak Halabarda nie napotkała oporu. Istota która zbliżała się w jego kierunku szybko odskoczyła w tył widząc odwracającego sie człeka tym samym zwiększając dystans dzielący go od niej. Mąż po swej prawej stronie usłyszał syk który od paru chwil już dobrze znał. Z mgły wynurzyła się kolejna postać jednak ta uzbrojona była w ciężki prymitywny topór. Biegiem pędziła na człeka który wymachnął swą halabardą jakby chciał odpędzić stowra biegnącego na niego i utrzymać z nim dystans. Jaszczuroludź, gdyż tako się zwą te istoty na odległość kilku cali od końca halabardy się zatrzymał. Wiedziały co robią pomyślał człek w ułamku sekundy. Uświadomił sobie iż popełnił błąd wymachując za wcześniej halabardą. Mógł poczekać jescze troche aż jaszczuroludź by się zbliżył i wtedy mógł zadać cios. Stwór ten wtedy był by bez szans na uniknięcie cięzkiego i zakrwawionego toporzyska od halabardy. Ten stwór miał tylko go sprowokować do zamachu i dać drugiemu stworowi czas potrzebny na zmniejszenie dystansu dzielącego go od męża. Wiedział jak bardzo dał się nabrać na tę prymitywną taktykę. Odwrócił się twarzą w kierunku nacierającego stwora wykonującego zamach i sparował cios przyjmując go na drewniany trzon halabardy. Wykonał krok w tył starając się dystans ze stworem powiększyć lecz stwór ten nie dał mu szans na to rąbiac mieczem swym na lewo i prawo za wszelką cene starając sie zranić lub zabić człeka. Mężczyzna raniony został w ramie przez miecz przecinający kolczugę. Ostrze zagłebiło się jednak nieznacznie gdyż cios pierwotnie ku głowie woja zmierzał lecz częsciowo sparowany został przez drewniany trzon halabardy i w ramię woja trafił.Mężczyzna jęknął z bólu i wiedząc iż jest bezbronny na taką odległość walcząc halabardą z calych sił wyprostował dlonie i wyrzucił halabardę w stwora. Stwór oszołomiony stanął i w człeka wpatrywał się. Rycerz krok i zaraz drugi w tył wykonał wyciągając miecz półtoraręczny z pochwy. Stał człek w postawie obronnej z wyciągniętym przed siebie mieczem i skierowanym ostrzem w dół. Rękojeść miecza na wysokości jego głowy była dając mu tym samym możliwość szybkiego zablokowania ciosu i wyprowadzenia kontrataku. Stwór z toporem w tej chwili do swego towarzysza dotarł spogłądając gniewnie na człeka. Zasyczał wściekle i razem w bój ruszyły na człeka. Klingi mieczy jaszczuroczłeka i woja w powietrzu świszczały i zderzały ze sobą a ostrze topora wciąż nie mogło dosięgnać rycerza cofającego się wciąż. Rycerz i jaszczuroczłek z mieczem w zwarcie poszli. Nie obawiał sie tego rycerz gdyż nie raz to ćwiczył na ćwiczeniach szermierki. Ostrzem wciąż w dół skierowanym zderzył się z mieczem przeciwnika. Rycerz pochylił się w przód zwiększając swą siłe i chroniąc się przed ewentualnym odepchnięciem i przewróceniem w bagno. Jaszczuroczłek miecz dwurącz chwycił i przesuwać je szybko w górę począł. Pewnie nie zdawała sobie głupia istota sprawy z tego co uczyniła, gdyż po chwili ostrze zatrzymało się na jelcu a rycerz wypychając wpierw ręce przed siebie a póżniej unosząc je w górę poderżną stworowi gardło. Istocie z ust trysneła posoka na twarz woja na chwilę go oślepiając. Istota bulgocząc i dławiać się własną krwią z hukiem w bagno opadła. Rycerz wykonał dla pewności młyńca w prawą stronę skierowanego. Ostrze się zatrzymało na trzonku topora lecz było już zbyt późno. Ciężkie ostrze topora dosięgło jego lewej nogi rozcinając ochraniającą ją kolczugę i zagłebiając się w mięsnie uda. Śmiałek szczeście jednak miał gdyż zablokował częściowo topór młyniec wykonując mieczem. Ocalił się człek przed utratą nogi i pewną śmiercią. Padł do tyłu w bagno śmierdzace z rozciętym udem. Zawył okrutnie z bólu. Śmiałek szybko się wynurzył i podnieśc się chciał lecz na jego łeb spadało ostrze topora więc ograniczył się tylko do zablokowania go klingą miecza i w bok odbicia. Metalową kulą zwaną głowicą będąca zakończeniem miecza, stwora pochylającego się nad nim w pysk pacnął wybijając mu kły z prawej strony. Stwór oszołomiony uderzeniem starał się tylko cofnąć w tył lecz rycerz młyńca nad łbem zakręcil i jaszczurczy łeb ścioł. Łeb runął do wody tuż obok opadajaćego bezwładnia ciała. Podniósł sie ranny śmiałek z bólem na równe nogi pomagając sobie mieczem i rozejrzał się po pobojowisku. Powędrował kulejąc w stronę gdzie upuścił halabardę i odnalazłszy ją miecz do pochwy schował a pomagając sobie halabardą pokuśtykał w gęstą mgłę. Znalazłszy na swej drodze wysepnkę z rosnącym na nim pniu położył się pod nim opierając się o niego plecami. Halabardę obok siebie położył a miecz wyciągnął z pochwy i na kolanach ułożył. Pogodził się już z myślą że umrze w cierpieniu wykrwawiając.
Pomyślał "Rycerzowi nie przystaje umierać leżac. Powinienem umrzeć w boju a nie w taki sposób. czym sobie zasłużyłem na taką śmierć? Czym?". Czując ogromne zmęczenie przestał zwracać już uwagę na ból i po chwili oczy zamykając zapadł w sen. Lecz kto wie czy to tylko sen, Mędrcy twierdzą iż śmierć to sen wieczny. Lecz nie znane nam są dalsze losy bezimiennego Bohatera.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Digital Dementia © 2002
Christina Richards
, phpBB 2 Version by
phpBB2.de
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin