Zamek AngerNar Forum Index
->
Opowiadania
Post a reply
Username
Subject
Message body
Emoticons
View more Emoticons
Font colour:
Default
Dark Red
Red
Orange
Brown
Yellow
Green
Olive
Cyan
Blue
Dark Blue
Indigo
Violet
White
Black
Font size:
Tiny
Small
Normal
Large
Huge
Close Tags
Options
HTML is
ON
BBCode
is
ON
Smilies are
ON
Disable HTML in this post
Disable BBCode in this post
Disable Smilies in this post
Confirmation code: *
All times are GMT + 1 Hour
Jump to:
Select a forum
Forum glowne
----------------
AngerNar - ZelaznyPlomien
Podzamcze - Castleground
Gosciniec
Ogolne
Gościenic (Archiwum)
Klan
----------------
Opowiadania
Topic review
Author
Message
dymusi
Posted: Sun 12:45, 21 Aug 2005
Post subject:
Sztuke opowiadania opanowales rownie dobrze jak magie zielony bracie.
Podążałem waszym tropem wiele dni i nocy jednak nie mogłem porwać się na dalszą podróż z prostego powodu - potrzebowałem aden. Przez dłuższy czas polowalem na ożywione plugawą magią trupy niedaleko Gludin. Grzebałem w tym co po nich zostawało kiedy moją buławą gruchotałem im gnaty i wypędzałem magię pozostawiając pustkę. Te kości, które najlepiej przetrzymały moje szarże zabieralem ze sobą i sprzedawałem jakiemuś choremu człowiekowi, który zresztą sowicie za nie płacił. Osigając pewien stan satysfakcji materialnej, zmęczenie nieustanną walką z coraz mniej wymagającym przeciwnikiem postanowiłem ruszyć dalej. Wiedziałem, że mogliście pójść tylko w jednym kierunku a upewniały mnie w tym również historie, plotki, które społeczeństwo opowiadało o grupie, która w ogromnym tępie przeciska się przez coraz groźniejsze i mniej znane tereny. Domyśliłem się, że to wy. Kiedy doszedłem w miejsce (tutaj nasze scieżki się prawie połączyły), w którym utłukliście demona was tam już nie było. Zamyślony nie zauważyłem dwóch biegnących za mna Clawerów, które tak mnie poraniły, że myślałem, że się nie podniosę. Czułem się jak po wypiciu dziesięciu beczek najlepszego krasnoludzkiego piwa, z tym że mniej przyjemnie z powodu bólu pogruchotanych kości i pociętej skóry. Skamlałem jeszcze o pomoc bo cóż mi pozostało. Nagle świat zaczął sie kręcić i rozmazywac. Nie wiedziałem co się dzieje. Okazało się, że to Avienna z całą resztą przybiegła mi na pomoc i szeptając słowa mocy wyleczyła moje rany. Ucieszyłem się z tego spotaknia stokroć bardziej niż wy nie tylko ze względu na ratunek jaki mi przynieśliście.
LuPuS
Posted: Sun 3:07, 21 Aug 2005
Post subject: Kroniki RPG
Duda Mara!!!
Pomyslalem, ze skoro dzial zwie sie "Ogolne"
to dlaczego by nie. Historie te prawdziwe i te
nasycone nuta tego co opowiesc winna niesc
w sobie.Moja i Wasza opowiesc....
.................................................................
WIEZY KRWI
Szukanie nowego "Domu", kawalka ziemi, ktory stal by
sie enklawa by odpoczac choc chwile od mysli gnebiacych umysl
wedrowcy. Stalo sie Naszym wspolnym wyzwaniem. Sciezka Plomienia
biegnie czasem do krain, ktore zaskakuja oczy. Ale kazdy gdzies na
horyzoncie wyobrazni widzial ten "Dom".
Doswiadczenie...o tak! Wiedza i jednoczesnie sila sprzyjaly wyraznie
podczas tej wedrowki. W czworke przemiezalismy krainy usiane
kreaturami, niezwykle spokojnie. Trzymajac sie razem, czulem jak
Moc 19 Duchow nam sprzyja, to byl dobry uklad. Noca patrzac na niebo
przy wieczornym ognisku gdzies na Death Pass ujzalem znak.....
Rozblysk komety byl cudny, rozswietlal niebo niczym najjasniejsza z
gwiazd. Dla wielu byl on pieknym zjawiskiem, ja wiedzialem...
"Kometa zwiastuje nadchodzace zdarzenie, ale jest tajemniczym
znakiem. Nie poznasz jej przeslania jezeli nie poznasz mowy Natury"
-
Tak mawial moj Mistrz.
Wiedzialem. ze to nastapi juz wkrotce, alenie potrafilem ocenic co
takiego sie wydarzy. Aby nie wzbudzac niepotrzebnego poruszenia postanowilem narazie nie mowic nic nikomu.
Ale jednoczesnie odzywalo sie we mnie cos... cos co bylo mi bliskie.
Mysli klebily sie krzyczac odpowiedz. Jednak trzeba czasu aby je zrozumiec. Ruszylismy do kwitnacego handlem Giran. Uzupelnic
zapasy jadla, wody i aby wymienic odpowiednia ilosc zlota za dobrze
wykuta bron.
Szykowalismy sie na kolejna wyprawe. Celem wedrowki byla ziemia
scielona nie raz trupem tamtedy zmierzajacych, Ziemia Egzekucji.
Przez mieszczan z Dion zwana Przekleta. Miasto nie sprzyja przygodzie
wiec napelnilismy sie do syta, odpoczelismy jeden dzien i ruszylismy
ku przeznaczeniu. Droga nie zabrala wiele czasu i juz po kilku godzinach
wedrowki ujzelismy wyrazna granice. Tu wyraznie juz bylo czuc
stechlizne smierci unoszaca sie niczym gesta mgla w powietrzu.
Pierwsze stado Clawerow poszlo na nasze "ostrza", przez powietrze
przelaly sie pierwsze inkantacje klatw. Kiedy stado padlo rozlegl sie
ryk.....Przeszyl okolice, nasze uszy i odbil sie echem od tutejszych skal.
Zbudzilismy cos poteznego, gotujac sie na najgorsze przybralismy
szyk obronny.
"Jest! Tam kolo drzew"-
Aharmapala juz wypatrzyla potwora i przygotowala luk. Strzala oparla sie mocno o cieciwe, widac bylo
to skupienie na jej twarzy i pewnosc oka. Mortag wysuna sie nieco
do przodu. Krasnolud okryl sie tarcza, opuscil reke z maczuga wzdloz
nogi gotowa do poteznego zamachu. Pewny ze rany zasklepia sie
tuz po Elfickim Szepcie - Avienny, ktora stala za nim. Nie bylo odwrotu.
Zaczalem spiewac Bitewna Piesn, a szal 19 Duchow plyna w naszych
zylach. Demon i jego kochorta szkieletow rzucil sie na Mortaga i potezne
czerwone lapsko uderzylo w jego tarcze sypiac snopem iskier spod szponow.
Hrup! Zamaszysty cios maczugi uderzyl zza tarczy. Swist strzal
tuz kolo mnie byl rownie przerazajacy jak Demon, cale szczescie Elf swietnie strzela. Raz z razem kolejna strzala wbijala sie z mlaskiem
w cialo wrzeszczacej kreatury. Zebralem Moc z calych sil i wykrzyczalem
klatwe, a mrozacy plomien zajol kosci szkieleciej obstawy, palac ich
wnetrza. Mortag rzucil miechem po ciosie Demona. Tarcza zmienila
pierwotny krztalt zmieniajac sie w pogieta blache.
"RAZEM!"
Krzyknal.
Rzucilismy sie z calych sil. Wruch poszly miecze i maczugi. Luczniczka
szykowala sie do celnego strzalu....
Wscieklosc zaczela powoli opadac. Zziajany usiadlem kolo lezacego
cielska. To nie bylo to.....To nie to mowila kometa - tyle wiedzialem,
wiec co dalej? Co nas czeka? Kolejne pytania znow rozbily mysli.
Mortag sie nie zastanawial :
"Ruszamy dalej, nic tu po nas. Rogi
odciete - czas sie zbierac!".
Dzwignolem sie z ziemi. Mielismy wejsc glebiej wiec faktycznie
sterczenie tu bylo tylko zwiekszeniem ryzyka. Ustawieni, ostroznie
poszlismy dalej schodzac po schodach w dol, dotarlismy do stad
Clawerow, ktore okazaly sie oplacalnym przeciwnikiem jak stwierdzil
Krasnolud. Wiec wytluklismy ich troche robiac miejsce pod oboz.
Czulem jak zbliza sie wazna chwila, cos niezwykle istotnego w naszym
przeznaczeniu. Coraz wyrazniej, coraz mocniej coraz bardziej....
."Ooooo Belgor!".....
jasnie!
Naszym oczom ukazal sie Nasz Przyjaciel, Mistrz Mlota i Kowadla i juz
wiedzialem.
"
Sluchajacy glosu 19 Duchow czuja Wiezy Krwi zawsze
" mawial Mistrz.
Teraz to zrozumialem.
"Tejakar Belgor!!! 19 Duchow mowilo mi, ze przyjdziesz!"
To dobry uklad!
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Digital Dementia © 2002
Christina Richards
, phpBB 2 Version by
phpBB2.de
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin